Łabędzie w parku miejskim
I znów powracamy do muzyki baletowej. Na razie opisałem pokrótce Aferę Mayerling i Święto Wiosny. Nastał więc czas aby zająć się jednym z najbardziej rozpoznanych baletów wszechczasów – Jeziorem łabędzim Piotra Czajkowskiego. Jednak nie będę opisywać tego dobrze znanego dzieła. Nie chcę przecież powtarzać frazesów o wielkości tego utworu, zachwycać się nad ikoniczną już choreografią Mariusa Petipa i Lwa Ivanova, którzy bazowali na układach ruchowych Juliusa Reisingera. Dlatego też chciałbym przedstawić jedno ze współczesnych przedstawień tego baletu, które w znaczący sposób reinterpretuje historię oryginału.
Inscenizacja do której się odnoszę pochodzi z końca XX wieku, dokładnie z 1995 roku. Za cały projekt odpowiadał amerykański choreograf i reżyser Matthew Bourne, który swoją wersję Jeziora wystawił po raz pierwszy w Londynie w Sadler’s Wells Theatre. Dziś obecna jest przede wszystkim na Broadwayu. Jest to jedna z najbardziej docenionych współczesnych produkcji baletowych. Na ten moment na swoim koncie posiada ponad 30 nagród, w tym Tony Awards za najlepszego reżysera, najlepszą choreografię i kostiumy w 1999 roku. Oprócz tego w 2012 roku powstał film z przedstawienia w Sadler’s Wells Theatre, które zostało udostępnione do kin na całym świecie. Co ciekawe film ten powstał w technologii 3D. Od premiery tego baletu, Bourne zaczął być kojarzony z przeróbkami klasycznych dzieł. To m.in. Dziadek do orzechów Czajkowskiego, Kopciuszek Prokofieva czy The Car Men luźno oparte na libretcie Carmen Bizeta. Jest on zresztą jednym z najbardziej uznanych angielskich choreografów, który jest laureatem licznych prestiżowych nagród.
Jednak dość już tych zachwytów, należy powiedzieć co nieco o nowej koncepcji libretta, muzyce czy samej inscenizacji. Idziemy więc krok po kroku – historia w balecie Bourne’a wykorzystuje ramy dramaturgiczne oryginału Czajkowskiego. Głównymi postaciami jest książę Zygfryd oraz zaklęta łabędzia Odetta. Jednak w omawianej przeze mnie wersji, każda z postaci nie posiada własnego imienia, jego bohaterowie funkcjonują na zasadzie ogólnych cech charakterystycznych np. The Prince, The Swan, The Girlfriend itp. Całość opowieści zamyka się w czterech aktach. W obydwu wersjach w I i III akcie zostajemy zaproszeni na bal, podczas którego zaprezentowana jest cała gama najróżniejszych tańców. W XX-wiecznej interpretacji oprócz klasycznych figur baletowych zetknąć się możemy z ruchami jazzowymi czy nawiązującymi do tańca współczesnego. Będzie się to objawiało przede wszystkim przez większą „sztywność” ruchów, częstsze użycie nóg i pozbawienie gestom znaczenia semantycznego. W II akcie natomiast akcja przeniesie nas znad zaczarowanego jeziora powstałego z łez matki Odetty do zwyczajnego parku miejskiego. Poznajemy tym samym łabędzie, które w oryginale są zaklętymi przez złego czarnoksiężnika Rotbarta kobietami, a u Bourne’a...? No właśnie to już nie taka prosta kwestia.
Reinterpretacja Jeziora łabędziego przenosi nas bowiem w bardziej realistyczne czasy. Nie ma w świecie przedstawionym miejsca na magiczne sztuczki, maskaradę córki Rotbarta w III akcie, na czym więc skupia się opowiadana historia? Akcja krąży wokół psychologii głównej postaci oraz na stopniowo odkrywanej homoseksualności księcia. Następuje bowiem jedna znacząca różnica względem oryginału – żeński corps de ballet zostaje zastąpiony męskim ensemblem łabędzi. W ten sposób główny obiekt uczuć głównego bohatera zmienia się z Odetty na bezimiennego łabędzia, co ważne - płci męskiej. Oczywisty wątek homoseksualny wiąże się częściowo z feministycznym odczytaniem oryginalnego libretta, a dokładniej postaci zaczarowanej łabędzicy. Nie jest ona widziana, jako faktyczna bohaterka, ale raczej jako symbol cierpienia seksualnego. Alastair Macaulay – krytyk The New York Times, widzi w niej postać dziewicy, która nigdy nie będzie w stanie uzyskać pełni genderowo rozumianej kobiecości. Ponadto jej alterego w postaci córki czarnoksiężnika skutecznie niweluje wszelkie szanse na uzyskanie owej „pełni”. Właśnie ten symbol posłużył Bourneowi za wzór na stworzenie historii opartej o odkrywanie homoseksualizmu głównej postaci.
Łabędzie w XX wiecznym balecie stanowią symbol odkrywanej przez księcia homoseksualności. Jego zainteresowanie tą samą płcią, po raz pierwszy uwidacznia się w scenie w lokalnym barze. Niejednoznaczne spojrzenia kierowane w stronę marynarzy, co w ostateczności doprowadzają do bójki pomiędzy mężczyznami. Wtedy po raz pierwszy w orkiestrze rozbrzmiewa ikoniczny motyw łabędzi, podkreślając nowo odkryte uczucie księcia. Kolejne olśnienie w tej materii następuje w drugim akcie, kiedy po nieudanej próbie samobójczej bohaterowi materializuje się grupa łabędzi. Jest to jeden z najdłuższych fragmentów całego baletu, w którym prezentowany jest szereg tańców nawiązujących niekiedy do oryginalnej choreografii (to m.in. słynny Pas de Quatre – taniec małych łabędzi). Znaczący jest tu natomiast symbol księżyca obecny w scenografii. Stanowi on bowiem symbol szaleństwa (powiązane nierozerwalnie z uczuciem miłosnym) oraz lustra, które zmusza bohatera do „przejrzenia się” w nim i odkrycia swojej prawdziwej natury.
Najwyraźniej widać to podczas balu w III akcie, kiedy książę widzi nieznajomego, przypominającemu mu łabędzia, z którym tańczył zaledwie parę godzin temu. Żywe zainteresowanie, jakim tajemniczy przybysz darzy jego matkę (kolejny ważny symbol w teorii queer), doprowadza do gwałtownej reakcji głównej postaci. Sięga on po pistolet, aby zabić nieznajomego oraz swoją matkę, co zostaje udaremnione przez szybką reakcję ochroniarzy. Zostaje za to uznany za osobę chorą psychicznie oraz poddany jest terapii elektrowstrząsami - zabieg powszechnie stosowany do "leczenia" homoseksualizmu.
W ostateczności dręczony gorączką bohater, ponownie widzi tajemnicze łabędzie, które tym razem przyjmują wrogą postawę. Wydawać by się mogło, że homoseksualność księcia stanowi bezpośrednią przyczynę jego śmierci. Znaczące są natomiast ostatnie momenty akcji. Królowa, która znalazła swojego syna, po raz pierwszy tuli go do swojej piersi. Natomiast Książę (czy raczej jego duch) znajduje się w objęciach łabędzia – dopiero w śmierci zaakceptował swoją homoseksualną naturę.
Jedynym słabszym elementem tego projektu jest jego inscenizacja, czy raczej scenografia. Dążenie do realistycznego przedstawienia historii skontrastowane jest z groteskowymi rekwizytami, to m.in. komicznie ogromne łoże księcia czy karykatura klasycznego przedstawienia baletowego. Moim zdaniem gryzie się to z powagą poruszanego tematu, jak i stawia na wrażenie „taniości” – zdawać by się mogło, że rekwizyty, dekoracje to coś zupełnie drugoplanowego, element nad którym nie pochylono się z należytą uwagą. Faktycznie kostiumy stanowią najlepszą część warstwy wizualnej Jeziora łabędziego. Surowy i klasyczny ubiór matki księcia (wpływy Diora są niezaprzeczalne) podkreślają jej oziębłą naturę. W moim odczuciu najciekawszymi (i najsprytniejszymi!) kostiumami są pierzaste spodnie męskich łabędzi. Jest to z jednej strony nawiązanie do kobiecych tutu, które swoją popularność zyskały po wznowieniu baletu Czajkowskiego w XIX wieku, a z drugiej zaznaczenie „zwierzęcości” tancerzy – występują bowiem wyłącznie w wyżej wspomnianych spodniach.
Gdy usłyszałem o gejowskiej wersji Jeziora łabędziego, podszedłem do tej produkcji bardzo sceptycznie. W końcu takie reinterpretacje arcydzieł muzyki klasycznej często przynoszą... specyficzne rozwiązania (przypomnijmy przedziwne przedstawienie Czarodziejskiego fletu Mozarta, gdzie akcja przenosi nas do federalnego więzienia - interpretacja Romeo Castellucciego, wystawiona w 2018 w La Monnaie). Jednak konsekwencja z jaką pomysł został zaprezentowany, jak i wzmocnienie przekazu przez warstwę symboliczną, przeniósł się na bardzo ciekawy spektakl. Elementy komiczne (przede wszystkim w postaci Dziewczyny) wzbogacają akcje i stanowią przyjemny przerywnik komiczny (choć czasem zakrawający o humor podwórkowy). Pomijając jednak rozrywkowe fragmenty, myślę że reinterpretacja Jeziora łabędziego nie ujmuje oryginałowi, a takie ujęcie historii jest i atrakcyjne, i aktualne.