Improwizowane zapiski, cz. 1
Zgodnie z facebookową zapowiedzią wracamy w najbliższych dwóch dniach na bloga. BW w skupieniu śledzi bowiem przesłuchania III Konkursu Improwizacji na Instrumentach Klawiszowych w Akademii Muzycznej im. Karola Szymanowskiego w Katowicach i w formie krótkich, prowadzonych na bieżąco zapisków podzieli się swoimi spostrzeżeniami. Bez ocen – od tego są jurorzy! – ale jako wrażeniowe relacje.
Po pandemicznych perturbacjach katowicki Konkurs Improwizacji wraca po nieco dłuższej przerwie niż planowany takt. Zapoczątkowany m.in. przez Witolda Zabornego stanowi jedno z niewielu tego typu wydarzeń w Polsce (jeśli nie jedyne), które skupione jest wokół improwizacji, ale nie tej jazzowej, tylko klasycznej. Poniekąd dlatego nie dziwi tak spora obsada organistów wśród uczestników – w końcu improwizacja to element ich muzycznej pracy.
W tym roku w ostatecznych zmaganiach stawiło się 12 uczestniczek i uczestników z całej Polski. 12 różnych osobowości i 12 prezentacji – właściwie 36 prezentacji, bo każdy z występów pierwszego etapu to trzy improwizacje – w stylu barokowym z elementami technik polifonicznych, klasycznym, ubrana w formę przetworzeniową lub wariacji, oraz romantycznej miniatury. Dowolność, brak konieczności opierania się na znanych tematach zaobfitowało kreacjami skrajnie od siebie innymi, a tak interesującymi.
Rozpoczynający pierwszy etap Hubert Trojanek z poznańskiej Akademii Muzycznej pokazał się w trzech nastrojach. Jego utwór w stylistyce barokowej najbliższy był wieloodcinkowemu, modulacyjnemu preludium z licznymi progresjami. Fakturalnie zagęszczony, przez ciągły ruch harmoniczny permanentnie trzymający w napięciu. Inne oblicze miały klasycystyczne wariacje, radosne, chwilami wirtuozowskie, efektowne, ale pozbawione pustych sztuczek. Introwertyczna, nieco mroczna była zaś jego miniatura romantyczna. Tęskny śpiew ponad delikatnym akompaniament okazał się zupełnym przeciwieństwem prezentacji następnego uczestnika, Sebastiana Niemczyckiego, którego barokowa wizja ubrana w formę potężnej toccaty z fugą stanowiła iście królewskie entrée. Zamiast zaprezentować zwięzły utwór à la klasycyzm, zaimprowizował quasi-haydnowską sonatę w trzech częściach, pełną oświeceniowego humoru. W jego grze słychać dobre przygotowanie oraz dużą swobodę, narrację cały czas pędzącą do przodu. Nawet nieco mniej ruchliwa miniatura romantyczna – zaawansowana harmonicznie, miękka w brzmieniu, budowana była na zasadzie z piętrzącej się konstrukcji, fakturalnego crescendo.
W improwizacjach Michała Wałeczka z Katowic uwagę przykuwała znajomość poszczególnych stylów – w jego fudze o dwóch tematach płynnie przeszedł od typowo francuskiej pierwszej połowy z rytmem punktowanym do nieco bardziej „niemieckiej” drugiej z figuracyjną główną myślą. Jego klasyczne wariacje intrygowały pomysłową registracją, za to w romantycznej miniaturze, ubranej w formę rozbudowanego ronda, dało się usłyszeć reminiscencje niektórych motywów przewodnich z Wagnerowskiego Pierścienia. Od swobodnej toccaty, w której nastrój poszczególnych odcinków zmieniał się jak w kalejdoskopie, przez patetyczne wariacje, w których wyrazisty temat krążył między różnymi muzycznymi charakterami i gatunkami, do romantycznej stylizacji pieśni bez słów Łukasz Lepak pokazał muzyczną wszechstronność, choć odczułem, że najlepiej czuje się, gdy ma do czynienia z improwizacjami na fragmentach typowo chorałowych. Zupełnie inna, chyba najbardziej osobista, ze względu na wyjście poza „czyste” style, była prezentacja Jana Surmy. Jego toccata z podwójną fugą obfitowała w zaskakujące połączenia harmoniczne, a chromatyczny temat stanowił nie lada wyzwanie do opracowania. Wariacje ujmowały głębokimi przekształceniami tematu i stosunkowo sporym wykorzystaniem technik polifonicznych. Chorałowa miniatura domknęła jego występ błogą, modlitewną w charakterze medytacją.
Przemyśleniem formy i kunsztownością następstw odcinków typowo figuracyjno-toccatowych oraz fugowanych, zaciekawiał Maciej Somerla z Akademii Muzycznej im. Karola Lipińskiego we Wrocławiu. Jego propozycja wariacyjna ujmowała prostotą, krótkim, ale jednocześnie plastycznym tematem, dobrze nadającym się do różnorodnych przekształceń. On jako jeden z niewielu zdecydował się także na zmianę instrumentu – melancholijnego walca wykonał na fortepianie. Podobny, mocno osadzony w tradycyjnym chorale charakter jak u Łukasza Lepaka miały improwizacje kolejnego z grona organistów, Adama Chroboka. Jego propozycje zaskoczyły strukturą – forma barokowa przypominała połączenie wariacji i preludium, a klasyczna – dwuczęściową sonatę z wpływami tanecznymi. Romantyczne opracowanie na koniec zbliżało się częściowo do mistrzów II połowy XIX wieku – Brahmsa czy Francka.
Od swobodnego preludiowania, chwilami zaczepiającego o styl toccaty, a kiedy indziej o fugi z długim tematem w typie północnoniemieckim swój występ rozpoczął Jarosław Ciechacki. W nastrój nadchodzących świąt Bożego Narodzenia wprawiły wariacje, których punktem wyjścia stała się melodia kolędy Mizerna cicha. Pastoralny charakter melodii O gwiazdo betlejemska wpłynął na ostatni utwór, przez umiejętne wykorzystanie registrów sugestywnie imitujący brzmienie ludowych instrumentów dętych, a w meandrycznej formie stanowiący pokaźnych rozmiarów polifonizującą fantazję. Nieco mniej popisowe, a bardziej skupione na proporcjach formy były wizje Damiana Sowy. Podobnie jak jego poprzednik, również on nie omieszkał nawiązać do grudniowego klimatu, swoje wariacje opierając na motywach Anioł pasterzom mówił. Wieńcząca prezentację medytacja silnie kontrastowała z ruchliwym preludium i fugę (której myśl główna nasuwała skojarzenia z Wielką fugą g-moll Bacha) reprezentującego uczelnie w Poznaniu i Wiedniu Dominika Kaczmarka. Także wybrał wariacje jako drugi punkt programu; lekkie, nieco humorzaste. Finałową pieśń bez słów wyróżniało bogactwo harmoniczne i miękkość brzmienia.
Wytchnienie od ciężkiego brzmienia organów zaoferował pianista Piotr Gąsiorek. Niezwykłe opanowanie, skupienie na grze znalazło swój wyraz w barokowej fudze, częściowo inspirowanej tematem Ricercaru z Muzycznej ofiary Bacha. Forma klasyczna intrygowała nietypowym kształtem, jakby skrzyżowaniem allegra sonatowego i wariacji, brzmiących chwilami jak przeniesienie faktury orkiestrowej. Tchnąca chopinowskim duchem, wykonana na koniec drobnostka płynnie przechodziła od egzaltacji do zadumanej kantyleny. Elżbieta Ziarnik, otwierająca trzecią turę przesłuchań pierwszego etapu, wyróżniła się jako jedyna klawesynistka. Jej barokowa improwizacja przypominała momentami francuskie ordre z otwierającym preludium niemenzurowanym i domykającą passacaglią. Nokturnowe, przymglone barwy zyskała wykonana na fortepianie romantyczna miniatura, też bliska stylowi Chopina. Pełne formalnej swobody były za to jej wariacje klasyczne, przechodzące właściwie przez muzykę całego XVIII wieku – zaczynając jak essercizi Scarlattiego, a kończąc beethovenowskim dowcipem.
I… na tym zakończył się pierwszy etap, drugi już jutro, a co za tym idzie – rozstrzygnięcie i koncert laureatów. Może ktoś z czytających akurat znajdzie chwilę i zawita w mury katowickiej Akademii?