top of page

Muzyka zwodzi

„Szymanowski wielkim kompozytorem był” - tak, parafrazując Gombrowicza, przez wiele lat myślano o kompozytorze. Za sprawą narodowych kompleksów i konieczności znalezienia kogoś wielkiego po Chopinie o europejskim talencie, Szymanowski stał się wręcz świętym, o którym niewygodne fakty (np. homoseksualizm i alkoholizm) były przemilczane bądź pokrętnie tłumaczone. Z takim imaginacyjnym widmem Katota (jak określał artystę krąg jego bliskich) postanowiła zmierzyć się Danuta Gwizdalanka w Uwodzicielu, najnowszej, liczącej ponad 800 stron biografii, wydanej nakładem Polskiego Wydawnictwa Muzycznego.


W jej wizji kluczowe są tutaj dwa stwierdzenia: dopisek na okładce: „O osobie, muzyce, przyjaciołach, wyznawcach i (urojonych) wrogach. O inspiracjach, fascynacjach i fobiach” oraz motto z Witkacego: „Ale co nas obchodzą przeżycia ludzi zwykłych? U artystów zamieniają się one w coś innego, (…) dlatego to aż do śmieszności zajmują się szczegółami tymi biografowie”. Uwodziciel to Szymanowski jako człowiek, z jego codziennymi problemami, uzależnieniami i lękami. Z kart książki przeziera obraz artysty jako narcyza, wiecznie łaknącego poklasku i dużych pieniędzy, które tracił równie szybko, jak otrzymywał. Autorka zachowuje wobec Szymanowskiego dystans, czasem ocierając się o ironię. Najbardziej krytycznie wypada przy tym rozdział „Szymanowski a sprawa polska” (trochę jak „słoń a sprawa polska”).

Książka Gwizdalanki podzielona jest na pięć części, które dzielą się następnie na szesnaście rozdziałów, a one - na jeszcze drobniejsze podrozdziały. Choć między niektórymi z nich autorka zaznacza odwołania, można czytać każdy z nich osobno, względnie nie po kolei. W przeciwieństwie do monografii Teresy Chylińskiej, nie zachowuje rozwoju chronologicznego w całym tomie, tylko wewnątrz każdego z podrozdziałów postępuje wedle czasu. Autorka zaznaczyła we wstępie, że układ achronologiczny zastępuje umieszczone na początku zwięzłe kalendarium życia i twórczości Szymanowskiego. Struktura taka ma zasadniczą zaletę - zachowuje żywość narracji, nie zatrzymując się na danym wydarzeniu nadto długo. Podając przykład - całą charakterystykę młodości Szymanowskiego można wyczytać z pierwszych rozdziałów o rodzinie, a następnie w każdym innym miejscu gdzie mowa o twórczości. Tu widać równocześnie główną wadę - by poznać dane zagadnienie od różnych stron trzeba się w książce sporo naszukać, a niektóre aspekty są opisane więcej niż raz (np. kontakty z Emilem Hertzką - reprezentującym Universal Edition - przy okazji Króla Rogera, lecz również w podrozdziale „Z wydawcą”).


Interesujące są skojarzenia podobnego tonu (lecz jeszcze bardziej zgryźliwego) książki Gottfrieda Wagnera Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną. Ryszard Wagner - pole minowe. Tam też autor dokonuje wyboru z korespondencji kompozytora, kontrując je wypowiedziami z prasy czy opisami rzeczywistego stanu rzeczy. Jak i Szymanowski, Wagner prezentuje się jako człowiek dwulicowy, który żali się adresatom swoich listów, jak bardzo jest niezrozumiany przez społeczeństwo (i jak mało dostaje przy tym wynagrodzenia), a następnie nie ma skrupułów, by wyzyskiwać państwowe fundusze. Szymanowski wciąż tylko narzekał, że „Polska oficjalna nie chce mnie znać”, wyjeżdżając za rządowe pieniądze do Paryża na wykonanie Harnasiów czy leczenie do zagranicznych sanatoriów.


Homoseksualizm Szymanowskiego, a dokładniej mówiąc efebofilia (pociąg do młodych mężczyzn) w Uwodzicielu to sprawa jasna, Gwizdalanka przytacza cały szereg ubóstwianym przez niego młodzieńców od Borysa Kochno po Aleksandra Szymielewicza (rozdział „Eros - Dionizos”). Tak samo otoczki tematu tabu pozbawione jest jego uzależnienie od alkoholu i nikotyny, które także dziś szokuje (podczas jednej z wizyt w sanatorium ograniczył liczbę wypalanych papierosów z 50 do 15 dziennie!). Ktoś może zarzucić, że odziera się go z tajemnicy intymności, ale przecież wszystkie opisy poparte są relacjami osób, z którymi kompozytor dyskutował przy goleniu, skarżył się im w listach i został tak sportretowany przez najprzychylniejszych mu literatów, choćby Jarosława Iwaszkiewicza.

Im autorka wchodzi głębiej w osobowość kompozytora, tym wyraźniejsze stają się różnice między powszechnym sądem o Szymanowskim (w stylu „świętości nie trza szargać, bo trza żeby święte były”, czyli nieskazitelny pomnik) a rzeczywistym wizerunkiem (jak z listu Witkacego: „Napisałem do Karola Szymanowskiego, aby przestał chlać!”). Pod koniec swej książki stawia kilka pytań, które były obecne także kilkadziesiąt lat temu - czy już nadszedł czas, by kompozytora „odbrązowić”. Zdaje się, że właśnie ten moment nastąpił, a nawet - jest nieco spóźniony. Wystarczy spojrzeć na ogląd Króla Rogera, na Zachodzie okrzykniętego „najwybitniejszą operą gejowską” (raczej nadwyraz), jednocześnie podkreślając orientację seksualną jego twórcy, w Polsce przychodzi takie spojrzenie z trudem, obwarowane dziwnym tabu, utrwalonym jeszcze za czasów socrealistycznego wykorzystania wizerunku kompozytora. Podejście do Szymanowskiego w typie krytycznego i kulturowego odczytania jego dzieł, tak odświeżające dla recepcji twórczości, zaproponował dopiero jedenaście lat temu Bartosz Dąbrowski (Szymanowski. Muzyka jako autobiografia). Jego literaturoznawcze zacięcie, także czerpiące garściami z queer studies, naświetliło go ze strony sublimacji jego erotyki. Gwizdalanka wielokrotnie się na niego powołuje, w przeciwieństwie do Dąbrowskiego jest jednak bardziej „muzyczna” - wpłata w swoje rozważania opisy muzyki czy zwięzłe analizy.


Ogrom pracy, jaki wykonała Gwizdalanka jest godny podziwu. Tomy przeczytanych listów, nie tylko tych zebranych przez Chylińską w monumentalnej serii korespondencji Szymanowskiego, zaowocowały wejściem w prywatną stronę życia kompozytora. Praca ta okazała się mieczem obosiecznym - niektóre strony książki wypełnione są w całości cytatami, przez co chwilami monografia nabiera cech kompilatorskich. Patrząc z innej perspektywy, komentarze (czasem może zakrawające o nadinterpretację, do czego przy końcu autorka otwarcie się przyznaje), wzbogacone o konsultacje medyczne (m.in. psychiatryczne) pozwalają zrozumieć charakter artysty i poniekąd usprawiedliwić jego zmienny stosunek do przyjaciół i rzeczywistości (sugestia o chorobie dwubiegunowej).


Szymanowski bez wątpienia był postacią fascynującą, zarówno pod względem muzyki, która stawiała wykonawcom i słuchaczom niebagatelne wymagania techniczne i percepcyjne, jak i osobowości erudyty i duszy towarzystwa, obdarzającej wszystkich wokół niezwykłym uśmiechem. Uwodziciel Gwizdalanki to wszystko podsumowywał, jednocześnie otwierając dyskusję na temat obecności i roli kompozytora we współczesnym odbiorze koncertowym czy muzykologicznym. Psychomuzykologia, jaką autorka proponuje, przybliża Szymanowskiego, choć to wciąż tylko wizja wizji, powidok jego osobowości, przepuszczony przez pryzmat jego słów, relacji mu obcych i bliższych, wielbicieli i wrogów. To jeden wielki kolaż, dyskretnie podbudowany muzyką. Uwodzicielsko zwodniczy.

43 wyświetlenia0 komentarzy
bottom of page