top of page

Myśląc awangarda

Określanie rodzących się prądów artystycznych mianem awangardy jest niebezpiecznym precedensem. Epoka postmodernizmu zastrzegła sobie bowiem prawo do odwoływania się do najróżniejszych stylistyk i przefiltrowywania ich przez wrażliwość współczesnego twórcy. W tym pysznym rozgardiaszu trudno się więc doszukać czegoś nowego; na tyle oryginalnego, by mogło wyróżnić się w przepełnionym, muzycznym świecie. Intuicja podpowiada mi jednak, że tym „czymś” mogą być kompozycje zaangażowane społecznie. Pójdźmy więc tym tropem, podywagujmy trochę na tematy feministyczne w kontekście twórczości jednej tylko kompozytorki.


Echo publicznych protestów coraz wyraźniej odbija się w hermetycznie zamkniętych salach koncertowych. Skrzętnie ukrywa się w komentarzu kompozytorskim, w ulotce programowej czy bezpośrednio w utworze, np. jako warstwa wizualna. Niestety ten rodzaj komentarza społecznego najczęściej stanowi ciało obce, bo albo słowa twórcy mijają się ze słuchaną rzeczywistością, albo nie pasujący do niczego film tworzy groteskę z wyróżnionego problemu. Banalne rozwiązanie tergo szkopułu znalazła Marta Śniady, przedstawicielka młodego pokolenia, która w swojej twórczości eksploruje tematykę feministyczną.


Jej muzyczno-feministyczna przygoda rozpoczęła się w 2017 roku od utworu in the pink, stosunkowo niewielkiego dzieła na dwie marimby i warstwę audiowizualną. Głównym zamysłem Śniady jest zestawienie fałszywego, wyidealizowanego obrazu kobiety wykształconego w mediach społecznościowych z bohaterkami kultowych filmów, prezentujących zupełnie inne wartości. Widzimy więc na małym rzutniku reklamy kosmetyczne, salon masażu, a gesty marimbistek przywołują m.in. Umę Thurmann z Pulp Fiction czy Madonnę z teledysku Vogue. Kompozytorka idzie jednak krok dalej „wybebeszając” in the pink klasycznych kategorii piękna i sprowadza go wyłącznie do roli wcześniej wspomnianego komentarza społeczno-politycznego. Warstwa muzyczna złożona jest z pojedynczych motywów, które imitują dźwięki reklam z głośników. Harmonika, melodyka i pozostałe „tradycyjne” elementy dzieła muzycznego są na trzecim, jak nie na czwartym planie. Założenie ciekawe, jednak nie przekłada się na żaden interesujący efekt, ot parę dobrze znanych obrazów kobiet, nie wnoszących nic do dyskusji na temat feminizmu, mizoginii i innych problemów współczesnego świata. Powierzchowność może wynikać z faktu, że kompozycja ta, to pierwsze, niepewne kroki na polu minowym feminizmu stawiane przez Śniady. Wcześniej zajmowała się takimi sprawami jak np. filozofia starożytnej Grecji – muszą Państwo przyznać, przeskok zainteresowań dość znaczny.



Konkretne rozwiązanie, a raczej ostrzeżenie kompozytorka przekazała publiczności rok później, zahaczając częściowo o radyklany odłam feminizmu w c_ut|e_#1. Co ciekawe oczywista kwestia feminizmu ukryła się pod próbami nadania utworowi „głębi” – Szymon Bywalec doszukiwał się w słowie ut (dawna nazwa solmizacyjna dźwięku „c”) nawiązania do centrum tonalnego w pierwszej fazie, a to cut jako cięcie mające sugerować poszatkowane fragmenty video. Istotny jest natomiast obraz słodkich, malutkich kotków na początkowych filmikach oraz polujących lwów w samym zakończeniu. Zwierzęta te są powiązane z kobietą, która została przedstawiona jako cosplayerka z puchatymi, doczepianymi uszami oraz domalowanymi wibrysami. Takie połączenie stanowi ostrzeżenie kompozytorki – kobieta opresjonowana z łatwością może zmienić się w drapieżnika, gdy uświadomi sobie w jakim znajduje się położeniu społecznym. Komentowanie aktualnych wydarzeń i prognozowanie przyszłości wciąż stanowi główny plan kompozycji, jedyną zmianą są wyraziściej postawione tezy. Orkiestra ponownie nie ma wiele do powiedzenia, onomatopeiczność i naśladownictwo dźwięków puszczonych z filmików na zasadzie speech to sing nie jest wyjątkowo ciekawym wykorzystaniem zespołu. Jednak przejdźmy w mini-recenzjach do utworu z (jeszcze) tego roku.



Soft music for sensitive gals została zaprezentowana podczas kwietniowej edycji Festiwalu Prawykonań (pandemia rozdzieliła wydarzenie na dwie połówki, dlatego dopiero niedawno relacjonowaliśmy jego finałowy koncert). Śniady wykorzystała w nim potężną orkiestrę symfoniczną oraz jej ulubione media audiowizualne. Tym razem zostały zmontowane fragmenty kultowego serialu Wonder Woman, a konkretniej dwa fragmenty – przemiany głównej bohaterki w potężną amazonkę oraz chaotyczną strzelaninę. Po tych kilku latach zgłębiania tematu feminizmu, kompozytorka zaczyna popadać w swego rodzaju melancholię czy sentymentalizm. Ponownie powraca do komentowania patriarchatu bez wyrażania swojego zdania czy podawania wyrazistych rozwiązań. Ten powrót zaowocował natomiast w element, który zburzył moje misternie budowane myśli o awangardzie. Na znaczeniu zyskała ponownie muzyka, gdzie potężne klastery nie są obojętnie rzuconymi muzycznymi zdarzeniami, a wyznaczają harmoniczną oś, wokół której krążą kolejne myśli muzyczne. Najwidoczniej wystarczyły zaledwie cztery lata, aby ta „nowa awangarda” straciła swoją moc sprawczą – notabene w podobnej sytuacji znalazł się polski sonoryzm, który wyczerpał się w 10 lat.


Należałoby więc zadać pytanie o to, jak żywotne mogą być kompozycje odwołujące się do obecnej sytuacji społeczno-politycznej, a które muzykę stawiają na tylnym planie. Myślę, że elementy ideowe mogą faktycznie wpłynąć na słuchającą publiczność dopiero wtedy, kiedy nie staną na piedestale. Umiejętne wkomponowanie ich w skomplikowany kod kulturowy i delikatne ich zakrycie zwiększają moc przesłania. Bez Rewolucji Francuskiej Wesele Figara nie traci na swojej wartości, Eroica bez kontekstu Napoleona dalej pozostaje świetną symfonią, a przykładów można jeszcze mnożyć. Oczywiście powstaje ryzyko, niezrozumienia albo co gorsze złego zinterpretowania zamysłu kompozytorskiego przez słuchacza. Jednak warto podjąć wyzwanie, powtórzyć sukces Luigiego Nona – połączenie radykalnego przesłania społecznego z wysokim poziomem warsztatu. Możliwe, że dzięki temu kompozycja zaangażowana społecznie nie pozostanie artefaktem minionych czasów. Owady zatopione w żywicy również są pięknymi pamiątkami, ale ich wartość jest jedynie kolekcjonerska.



65 wyświetleń0 komentarzy
bottom of page