top of page

Sibelius w Norwegii

Zaledwie wczoraj zakończył się jeszcze jeden festiwal transmitowany przez pośrednictwo Internetowe. Bergen Philharmonic Orchestra od 19 stycznia, rozpoczęła cykl koncertów, pod wdzięcznym tytułem Wintermezzo, który można było zobaczyć za darmo na ich stronie. To dopiero pierwsza edycja tego projektu, który nie zyskał takiego rozgłosu, jak Verbier Festival, Salzburg Online Festival czy Edinburgh International Festival. A szkoda, bo propozycje muzyczne z Bergen to gratka nieprzeciętna, gdyż oprócz kompozytorów „kultowych” (Beethoven, Mozart, Grieg), mogliśmy wysłuchać twórców XX i XXI-wiecznych. Postacie Strawińskiego, Bartoka, Glassa, były umiejętnie wprowadzane w klasyczny repertuar, sprawiając, że w ramach jednego koncertu wykonywano zarówno Koncert skrzypcowy Beethovena, jak i Lux Aeterna Ligetiego. Pomimo tak dużej różnorodności stylistycznej, warto zwrócić uwagę przede wszystkim na wykonawców. Dyrygentem znacznej części koncertów był Edward Gardner, Anglik z pochodzenia, który w 2013 roku objął rolę dyrygenta gościnnego Orkiestry Filharmonicznej w Bergen. Nagrania płytowe Gardnera są szczególnie ciekawe, gdyż często sięga w nich po utwory z poprzedniego wieku (wspomnieć wystarczy o zeszłorocznej płycie z Erwartung Schoenberga czy komplecie dzieł wokalnych i orkiestrowych Lutosławskiego). Wśród pozostałych artystów należy wymienić wybitnego pianistę Víkingura Ólafssona, skrzypaczkę Vilde Frang czy światowej sławy sopranistkę Lise Davidsen.


Chciałbym zatrzymać się na chwilę na owym koncercie norweskiej śpiewaczki, podczas którego zostały wykonane dwa cykle pieśni op. 36 i 37 w aranżacji na sopran i orkiestrę oraz I Symfonia Sibeliusa. Instrumentacji dokonało kilku twórców, m.in. Kalevi Aho, Aulis Sallinen czy sam kompozytor. Pomimo dość dużej ingerencji w oryginał, obydwa wykazywały koherencję w ramach użytych efektów barwowych. Do poszczególnych części dodano np. waltornie con sordino, delikatne dźwięki harfy czy tęskne melodie klarnetów i obojów. Wprowadzało to ciekawe elementy kolorystyczne, które uatrakcyjniały mało znane utwory wokalne Fina. W porównaniu z jego dorobkiem symfonicznym, sprawiają wrażenie dość schematycznych i mniej postępowych. Cechują się jednak interesującymi rozwiązaniami harmonicznymi, które wynikają z podążania muzyki za tekstem (częściowo w stylu przekomponowanych pieśni Schuberta). Dla przykładu, pierwsza część z op. 36 Svarta rosor (Czarne róże), posiada refren oparty na drugim przewrocie akordu cis-moll, który w ostateczności rozwiązany jest na tonikę C-dur.


Davidsen umiejętnie oddała zmienny nastrój każdej z pieśni przez kontrolę nad rejestrami głosu. Gdy muzyka staje się mroczna, bardziej dramatyczna, śpiewaczka decyduje się na wyraźniejszy rejestr piersiowy, który wzmacnia charakter muzyki. W jej interpretacji dominuje jednak balans, między wagnerowskimi dołami, a świetlistą górą. Zresztą postać Wagnera nie pojawia się tu przez przypadek, gdyż Davidsen zasłynęła z jego dramatów muzycznych Wagnera, w szczególności z drugiej części tetralogii Pierścienia Nibelunga. Po Walkirii zaśpiewała w tytułowej roli z Ariadne auf Naxos Ryszarda Straussa. Kiedy uporała się z gigantami muzyki niemieckiej nastąpił zwrot o 180 stopni, wraz z jej debiutem w Metropolitan Opera. Wystąpiła tam, jako Lisa w Damie Pikowej Piotra Czajkowskiego. Jednak to dzięki licznym doświadczeniom z unendliche Melodie oraz z bogactwem języka harmonicznego Wagnera i Straussa, Davidsen zgrabnie porusza się po meandrycznych pieśniach Sibeliusa.


Obok dwóch opusów, wykonana została I Symfonia e-moll Sibeliusa, która do dziś pozostaje jednym z najwyraźniejszych objawów kończącego się wieku XIX. Skończona w 1899 zawiera w sobie kompilacje doświadczeń kompozytorów późnego romantyzmu. Nawiązania te sięgały do postaci Beethovena (4-częściowa budowa ze scherzem jako trzecim ogniwem), Czajkowskiego (zwiększona emocjonalność ze szczyptą sentymentalizmu, np. w otwierającej melodii klarnetu solo) czy Berlioza, który pojawiał się jako bezpośrednia inspiracja w notatkach Sibeliusa. W ostateczności, po francuskim kompozytorze pozostały wysmakowane efekty instrumentacyjne oraz opis wykonawczy ostatniej części jako Finale – Quasi una Fantasia. I Symfonia to dzieło dopracowane w najdrobniejszych szczegółach, które wynikają z wcześniejszych kompozycji przeznaczonych na orkiestrę Sibeliusa. W wieku 33 lat, kiedy ją pisał, miał w dorobku już takie arcydzieła jak poemat symfoniczny En Saga czy suitę Lemminkäinen.


Geniusz Sibeliusa ogarnął salę koncertową w Bergen na zaledwie godzinę, ale wystarczyło to w zupełności, aby wieczór pieśniowo-symfoniczny stał się jednym z centralnych punktów festiwalu. Bogaty głos Davidsen korespondował z równie esencjonalną warstwą orkiestry, która swoje pełne kolory pokazała dopiero w I Symfonii. Warto śledzić przyszłe projekty Gardnera, który już 27 lutego poprowadzi londyńską orkiestrę przez utwory Erica Tanguy’a, Bretta Dean’a oraz Sofii Gubaiduliny.

28 wyświetleń0 komentarzy
bottom of page