Sklasycyzowany romantyzm
Oprócz opisanego przez nas wykonania Pasji Janowej Bacha, All’improvviso świętuje swój jubileusz 15-lecia powołaniem do życia wytwórni płytowej. Na ich pierwszym krążku z muzyką Władysława Żeleńskiego wystąpił Equilibrium String Quartet i to nie lada gratka, bo są oni jednym z niewielu takich zespołów koncertujących na instrumentach historycznych.
Gdy uświadomimy sobie, że Kwartet smyczkowy F-dur op. 28 powstał w 1875 roku, muzyka może wydawać się zupełnie anachroniczna, brzmiąca dobre kilkadziesiąt lat wcześniej. Żeleński jawi się tutaj jako spadkobierca Beethovena, ale tego wczesno-środkowego, choćby z op. 59. Odpowiedzią na pytanie, skąd u twórcy Kwartetu wziął się taki styl, trzeba spojrzeć na jego biografię. W latach 70. XIX wieku twórca Goplany przebywał za granicą, studiując w Paryskim Konserwatorium. Nim dotarł do stolicy Francji, zdążył zaczepić o Pragę i Wiedeń, gdzie chłonął wielkomiejską atmosferę, przywracał stare przyjaźnie i zwierał nowe, m.in. z Arturem Grottgerem i Władysławem Mickiewiczem; przysłuchiwał się nowościom muzycznym, operom Wagnera i innych twórców. Nie zabawił jednak zbyt długo poza Polską, bo wskutek wybuchu wojny francusko-pruskiej powrócił najpierw do Krakowa, a następnie do Warszawy. Nie dane mu było poznać więc wszystkich nowinek, które mógłby włączać do swojej twórczości, zwłaszcza pomysłów formalno-harmonicznych w muzyce instrumentalnej. „Na tym skończyły się peregrynacje po świecie” – tak gorzko skonstatował w liście do Juliana Łukaszewskiego. Powstały w tym czasie Kwartet zdobył szybko uznanie w kręgach stolicy, co dobrze rokowało młodemu kompozytorowi, który przecież wkrótce stanie się chlubą Instytutu Muzycznego, Warszawskiego Towarzystwa Muzycznego, później także Konserwatorium Krakowskiego. Doceniano kompozycję za kunszt polifoniczny i – to najbardziej interesujące – nieuleganie modom, brak „dziwactw dzisiejszych kompozytorów”, jak zauważył Aleksander Świętochłowski w recenzji na łamach „Przeglądu Tygodniowego”. Zachowawczość na polu muzyki kameralnej Żeleńskiego stanowiła rewers dla zdecydowanie nowocześniejszych oper, dla stylu których zagraniczne wojaże stały się dobrą pożywką twórczą. Abstrahując od samej twórczości kompozytora, kameralistyka XIX wieku była zresztą niwą najwolniej zachodzących zmian stylistycznych, odporną na wpływy programowości, kontynuującą złoty wiek klasycyzmu.
Kwartet F-dur nie był literalnie pierwszym w dorobku Żeleńskiego (w latach 50. skomponował dwa), lecz najstarszym, który przetrwał do naszych czasów. Rys klasyczny – cztery części ze scherzem jako trzecim ogniwem i rozbudowanymi wariacjami w drugim. Jak podkreślali ówcześni krytycy, budzi to oczywiste skojarzenia z Beethovenem, ale również z Franciszkiem Schubertem i jego Kwartetem d-moll „Śmierć i dziewczyna”. Paraleli między tymi dwoma utworami można doszukać się więcej niż w obecności wariacji – oba domyka tarantella (u Żeleńskiego – radosna i energiczna), język Żeleńskiego podobnie jak ten Schuberta obfituje w odległe modulacje, podkreśla śpiewność tematów, uzupełnionych niosącą ładunek dramatyczny chromatyką. Do tego można ponadto dorzucić wpływy Mendelssohna, zwłaszcza w zwięzłym scherzu.
Krążek uzupełniają Wariacje na temat własny op. 21, powstałe przed wyjazdem do Paryża, natomiast wydane łącznie z Kwartetem F-dur w 1883 roku w oficynie Kistnera w Lipsku. W stosunku do Kwartetu różni je muzyczna aura – od pierwszych taktów regularnie zbudowany temat w g-moll pełny jest zadumy i melancholii o wyraźnej proweniencji ze śpiewów ludowych. W kompozycji przewijają się dwa typy wariacyjnego opracowywania – pierwsze odcinki utrzymane w dawnym typie ornamentalnym z wiodącą melodią w jednym z instrumentów i zdobionym akompaniamentem w pozostałych; dalsze reprezentują typ charakterystyczny, gdzie kompozytor nawiązuje do różnych form tanecznych: siciliany czy poloneza. Co zaskakuje – utwór kończy nie popisowy finał, a odcinek polifonizujący z dalekimi echami toposu pasterskiego.
Z obu kompozycji Equilibrium String Quartet wydobył przede wszystkim elementy klasycystyczne, prowadząc narrację w stylu dysputy między czwórką wykonawców. Brzmienie instrumentów historycznych, delikatne, jednocześnie miękkie, umieszcza nagranie w zupełnie innym świecie barwowym. W porównaniu do pierwszej rejestracji obu utworów, dokonanej przez Four String Quartet dla wytwórni Acte Préalable w 2011 roku, propozycja Equilibrium jest zdecydowanie bardziej zajmująca. W grze młodych wykonawców słychać radość ze wspólnego muzykowania, jednocześnie nie traci się spójności narracyjnej. Najciekawiej wypadają wariacje z Kwartetu F-dur z umiejętnie kreowaną dramaturgią. Na uwagę zasługuje także uwypuklenie elementów wspólnych dla wszystkich części – burdonów i kwint jako składników budujących większość myśli tematycznych.
Najnowszy album to nie tylko podkreślenie owocnej współpracy zespołu z festiwalem All’improvviso, też nie tylko krok naprzód w stosunku do ich debiutu fonograficznego z muzyką Elsnera sprzed 3 lat dla wytwórni Accord. To po prostu bardzo solidne i przemyślane granie. Muzyki Żeleńskiego na kwartet jeszcze nieco pozostało, tak samo jak czekających na odkrycie dzieł innych kompozytorów tego czasu. Wspaniałe utwory kameralne Moniuszki powoli zyskują uznanie, podobnie jak nieco młodszego Dobrzyńskiego. Może to pomysł na kolejną płytę?