Tydzień płytowy - odc. 1
Bez dłuższych wstępów – inaugurujemy cykl postów poświęconych nowościom płytowym. Każdego dnia nowy album – zwięźle i wydobywając to, co najważniejsze. Jak wiadomo, jesień to czas wyjątkowo bogaty we wszelkie premiery, zatem przez najbliższe kilka dni będziemy wybierali co smaczniejsze kąski. Zaczyna BW!
Nowym krążkiem BariTenor Michael Spyres udowodnił, że głos można mieć tak uniwersalny, że pasuje i do Mozarta, i do Korngolda. Wybór arii od Fuor del Mar z Idomeneusza do fragmentów z Godziny hiszpańskiej Ravela oscyluje – zgodnie z tytułem – między partiami tenorowymi a barytonowymi. Choć można odczytywać ten przekrój jako pokaz nadzwyczajnych umiejętności technicznych, interpretacje nie pozostają tylko na poziomie odśpiewania. Jako baryton figlarnie bawi się cavatiną Figara z Cyrulika sewilskiego, a jako tenor – grzmi bohaterskim forte w arii Lohengrina „In fernen Land” po… francusku. Nie mogło się obyć też bez „cyrkowej” arii z Córki pułku „Ah! Mes amis, quel jour de fête!” z ośmiokrotnym uderzaniem wysokiego C – Spyres bez większych trudów zdobył się nawet i na to. Pojawiły się też arie pisane z myślą o Andrei Nozzarim (Otello z opery Rossiniego), także obdarzonym głosem barytonowo-tenorowym.
W przeważającej części album utrzymany jest w klimacie buffo (szczególnie warta uwagi jest scena z prologu Opowieści Hoffmanna „Il était une fois à la cour d'Eisenach!”), co bynajmniej nie umniejsza jego wartości. Cudownie miękka, ale niepozbawiona charakterystycznej, nieco ciemnej chropowatości barwa głosu Spyresa zachowuje elastyczność zarówno w oktawie małej, jak i razkreślnej. Panuje nad głosem niezwykle sprawnie, także w koloraturach i to bez względu na tessiturę. Towarzysząca mu orkiestra ze Strassburga pod dyrekcją Marko Letonji odpowiednio podkreśla styl poszczególnych arii, słowem – jest na właściwym miejscu. Brawo, brawo i jeszcze raz brawo.