Woyzeck, Wozzeck, a może Wojcek?
Gdy zima w pełni, najlepszym sposobem na ogrzanie się jest udział w spektaklu operowym. Rok temu w ramach transmisji z Metropolitan Opera wyświetlanych w kinach na całym świecie, zdecydowano się wystawić Wozzecka Albana Berga. Przypominamy to wydarzenie nie przez przypadek, w momencie gdy MET przeniosła swoją działalność na stronę internetową - codziennie udostępniana jest inna opera. Tym samym, ponowna możliwość zobaczenia tego spektaklu, pozostaje tylko kwestią czasu. To nie lada gratka dla każdego miłośnika opery szczególnie, gdy możliwe jest zobaczenie wyśmienitego dzieła scenicznego zupełnie za darmo, a dodatkowo w ciepłych kapciach i przy domowym kominku! Zwróćmy uwagę na kilka kilka istotnych elementów, dzięki którym Wozzeck w wyjątkowo ciekawym wydaniu, stanie się łatwiejszy w odbiorze.
Decyzja o wystawieniu tej kompozycji należała do 44-letniego letniego dyrygenta Yannicka Nézet-Séguin, który w 2020 roku objął funkcję głównego dyrygenta Metropolitan Opera. Dzieło trwające zaledwie półtorej godziny, przysparza sporych trudności, nie tylko przez trudny język muzyczny Berga, ale również przez bardzo złożoną partyturę. Historia Wozzecka podzielona jest na 15 scen, po 5 na jeden akt. Każda scena wprowadza inną sytuację, w której bohaterowie próbują dostosować się do otaczającego ich świata. Libretto stworzone przez kompozytora wykazuje szczególną koherentność, sprawiając, że widz jest w stanie uwierzyć w motywacje poszczególnych postaci. Dzięki spójności akcji, została podjęta decyzja o braku przerw między aktami, mająca na celu podkreślenie dramaturgicznych walorów dzieła.
Tekst opery opiera się na dramacie Woyzeck Georga Büchnera, który przedstawia życie niemieckiego żołnierza. Przez serię wydarzeń, z których najbardziej dotkliwym ciosem dla bohatera jest zdrada ukochanej, popada on w szaleństwo. Na konsekwencje pogarszającego się stanu psychicznego głównej postaci, nie trzeba czekać długo. Gdy Woyzeck dowiaduje się o niewierności Marii, zabija ją w odosobnionym miejscu, aby po chwili nieumyślnie utopić się, próbując ukryć narzędzie zbrodni. Śledzimy tu dramat jednostki, która walczy o przetrwanie we wrogim świecie, pełnym nierówności społecznych. Ten trudny tekst został w całości zaimplementowany do opery z niewielkimi zmianami, w ramach których najbardziej znaczącą jest imię bohatera, który przemienił się w Wozzecka.
Nézet-Séguin oraz reżyser spektaklu William Kentridge zauważyli w librettcie strach przed I wojną światową, co miało znaczący wpływ na ostateczny wygląd sceny Nowojorskiego teatru. Statyczna scenografia złożona z drewnianego pomostu, dwóch metalowych podwyższeń oraz drewnianej szafy stanowiła główne podłoże, po którym poruszali się wykonawcy. Byłoby to jednak za mało dla słynących z przepychu inscenizacji MET. Postawiony został niewielki ekran, na którym wyświetlane były nieme animacje zarysowane bardzo ostrą kreską, przedstawiające postacie, o których w danym momencie była mowa. Czasem pojawiały się także atrybuty związane z poszczególnymi bohaterami, np. kapelusz i laska, które stanowiły o władzy Kapitana. Jednak największe wrażenie wywierały inne projekcje, dla których cała scena służyła za wielki ekran. Dla przykładu w drugiej scenie pierwszego aktu, kiedy główny bohater ujawnia po raz pierwszy symptomy szaleństwa mówiąc, że widzi toczącą się ludzką głowę, z niejasnych plam i kresek wyłonił się w górnym rogu sceny zarys zdekapitowanej części ciała. Sprawiło to niesamowity efekt, gdzie widz mógł odczuć korespondencję pomiędzy warstwą sceniczną a tekstową. Potraktowanie sceny, jako wielkiego płótna jest charakterystycznym zabiegiem dla Kentridge'a. W podobnej konwencji została wystawiona inna opera Berga - Lulu w roku 2015 (inscenizacja ze świetną Marlis Petersen), która czasem również pojawia się w darmowych transmisjach MET.
Sam tekst, czy raczej jego tłumaczenie, został potraktowany w dość oryginalny sposób. Każda z kinowych transmisji jest wyświetlana z polskimi napisami, co dodaje kolejny plus do tej inicjatywy Metropolitan Opera. Sprawia to oczywiste problemy z dostosowaniem imion bohaterów czy niektórych zwrotów charakterystycznych dla języka niemieckiego, w realia polskie. W przypadku tej produkcji zdecydowano się na spolszczenie imienia Wozzeck na Wojcek, Marie na Maryś, Margret na Małgoś. Szczęśliwie zdołano uzyskać efekt prostackości słów bohaterów, przez co te imiona nie odstawały od całości tłumaczenia. To dzięki owej "prostackości", widz jest w stanie uwierzyć w postaci i wydarzenia przedstawiane na scenie. Pomimo powierzchownej prostoty tekstu, możemy odnaleźć w nim głębokie przemyślenia dotyczące śmierci, różnic klasowych, warstw społecznych oraz pytania dotyczące etycznej postawy człowieka w obliczu ekstremalnych sytuacji.
Powyższe aspekty wzmocniła świetna obsada wykonawcza, gdzie w rolę Wozzecka po raz pierwszy wcielił się szwedzki baryton Peter Mattei, a w partię Marii - Elza van der Heever. Postacie epizodyczne również prezentowały wysoki poziom, lecz to jest już w standardzie produkcji MET. Ciekawym uzupełnieniem było dziecko głównych bohaterów, które zostało zaprezentowane za pomocą kukiełki z maską gazową. O ile sama zamiana człowieka na lalkę nie jest czymś niespotykanym (w Madame Butterfly Pucciniego często spotkamy taki zabieg), o tyle użycie maski gazowej wywoływało efekt co najmniej niepokojący. Było to już wcześniej wspomnianym zamiarem nawiązania do czasów I wojny światowej. Maski gazowe wdziali w zakończeniu również chórzyści, dzięki czemu zamysł reżyserski był jeszcze wzmocniony.
W zakończeniu wypada wspomnieć o frekwencji, którą prezentowali widzowie katowickiego kina Kosmos. Z żalem trzeba stwierdzić, że nie była ona porażająca (cóż za profetyczna sytuacja, biorąc pod uwagę pandemiczne realia). Z sali zdolnej pomieścić 300 osób, nawet połowa nie została zapełniona, gdy w przypadku innych produkcji prawie wszystkie miejsca są wykupione. Nie można mówić o zdziwieniu takim stanem rzeczy, szczególnie gdy zaznajomieni jesteśmy z muzyką Albana Berga. Komponowanie za pomocą techniki dodekafonicznej wprowadza bardzo chłodny i brutalny świat dźwiękowy. Mimo że twórczość Berga należy do najłatwiejszych w percepcji spośród przedstawicieli II szkoły wiedeńskiej, to kompozycja pełna ostrych współbrzmień, o niełatwym tekście, a do tego bez przerwy między głównymi częściami, nie przekona każdego. Niemniej, odważniejszym słuchaczom opera Wozzeck przyniesie niesamowitych doznań, których na pewno nie da się zapomnieć w ciągu kilku dni. Tym, którzy nie zdołali dotrzeć na sale kinowe, a chcących zmierzyć się z ciekawymi interpretacjami dzieł zarówno mniej, jak i bardziej znanych, polecam uważnie śledzić stronę internetową Metropolitan Opera. Plan transmisji aktualizowany jest z dość dużym wyprzedzeniem, dzięki czemu każdy może zaplanować przyjemny wieczorek operowy.